Jednostronicowe ustawy – małe nie zawsze jest piękne.

Jest kanikuła więc może trochę lżej o legislacji, choć cały czas na poważnie. Fascynują mnie krótkie, całkowicie nowe ustawy. Takie co mieszczą się mniej więcej na jednej stronie formatu A4. W takim przypadku zawsze pojawia się ciekawość, jak ustawodawca poradził sobie na tak małej powierzchni papieru z jakimś doniosłym problemem prawnym, społecznym lub gospodarczym, bo przecież tylko w takich przypadkach konieczna jest jego ingerencja. Oczekuję aktu doskonałego, kondensującego w nielicznych przepisach całość norm prawnych jakie niezbędne są, aby ich adresaci nie mieli wątpliwości jakie prawa i obowiązki z nich wynikają.

Rzeczywistość jednak rozczarowuje. Zazwyczaj, krótka z racji objętości, lektura takiego aktu pozwala już po chwili skonstatować, że mam do czynienia z jakimś legislacyjnym nieporozumieniem, zaprzeczającym rudymentarnym zasadom tworzenia prawa i funkcji ustawy. Pisałem już zresztą o takim przypadku we wpisie z dnia 13 11 2015 r. pod znamiennym tytułem Ustawa o osobach starszych – regulacyjny uwiąd, czyli „beznormatywność” w prawie czystej postaci.

Tym razem, przeglądając Dziennik Ustaw, natknąłem się na ustawę z dnia 13 maja 2016 r. o dokończeniu budowy Zbiornika Wodnego Świnna Poręba (poz. 927).

Już sam tytuł zdaje się wołać „to nie powinna być ustawa”. Ale może nie, może problem jest rzeczywiście na tyle poważny, że Sejm Rzeczypospolitej musiał się nim zająć i rozwiązać. Art. 1 stanowi wszak, że ustawa określa zasady (podkreślenie WZ) dokończenia budowy Zbiornika Wodnego Świnna Poręba, zwanego dalej „Zbiornikiem”. Niestety w dalszej treści, co do zasady, tych zasad brak. Ustawa odnosi się właściwie tylko do źródeł i sposobu finansowania przedsięwzięcia. Nawiasem mówiąc jest sprzeczność między art. 1, który mówi tylko o Zbiorniku, a art. 3 stanowiącym, że w ramach dokończenia budowy Zbiornika realizuje się zadania dotyczące Zbiornika, przebudowy dróg, przeciwdziałania osuwiskom ziemi i likwidowania ich skutków dla środowiska.

Ciekawą jednostką redakcyjną jest art. 2: Dokończenie budowy Zbiornika jest finansowane w latach 2016–2017. Przesądza to o „epizodyczności” ustawy. Symptomatyczne jest, że ustawodawca posłużył się myślnikiem między liczbami 2016 i 2017, czyżby podświadomie przewidział, że sprawa się rozciągnie w czasie i myślnik wstawił „na zapas”. Dowodem na takie „chytre” podejście jest art. 7 ust. 2, który stanowi: Minister właściwy do spraw gospodarki wodnej przedkłada Radzie Ministrów oraz Sejmowi Rzeczypospolitej Polskiej, nie później niż do dnia 31 maja roku kalendarzowego, roczną informację o realizacji zadań określonych w ustawie za rok ubiegły. Czyli do końca świata i jeden rok dłużej biedny minister będzie się opowiadał rządowi i Sejmowi z dokonań dotyczących realizacji. Jak się patrzy na historię zbiornika Świnna Poręba (początek budowy 1986 r.) to pewnie tak będzie.

Jak rozumiem, jedyną realną przyczyną, dla której powstała omawiana ustawa było wskazanie źródła finansowania, w sytuacji gdy skończyło się ono w związku z nomen omen wyschnięciem źródła przewidzianego ustawą z dnia 4 marca 2005 r. o ustanowieniu programu wieloletniego „Program budowy Zbiornika Wodnego Świnna Poręba w latach 2006–2015” . Tamta ustawa w załączniku przewidywała nakłady na budowę zbiornika w wysokości ponad 1,6 mld złotych. Tymczasem ustawa o dokończeniu … przewiduje wydatki w wysokości ok. 53 mln i też – nie wiedzieć po co – ma załącznik. Czy rzeczywiście Państwo nie było w stanie sobie poradzić z taką drobnostką, czy rzeczywiście musiało przyjmować ustawę? Wreszcie jak już się tak zdecydowało, to czy nie mogło tego zrobić poprzez nowelizację ustawy z 2005 r., zamiast literalnie powtarzać jej przepisy w nowej ustawie (patrz art. 3a ustawy o ustanowieniu programu).

Może ktoś powiedzieć, że czepiam się, że są inne ważniejsze problemy, o których mógłbym pisać (akurat przysłuchuję się trzeciemu czytaniu projektu ustawy o Trybunale Konstytucyjnym) ale takie ustawy pokazują istotę problemów, które przekładają się potem na negatywne oceny systemu tworzenia prawa i deprecjację działalności legislacyjnej. Ustawy, które rozwiązują problemy błahe, ustawy, które zaspokajają chwilowy, partykularny interes, nie powinny być przyjmowane.

Na koniec nie mam jakiegoś ciekawego bon mot. Wystarczy sam tytuł. Będzie tylko jedno życzenie – takich ustaw jak najmniej.