Dość długo milczałem. W tym czasie z zadziwieniem, zażenowaniem, niedowierzaniem, wreszcie z oburzeniem, obserwowałem co dzieje się w sprawach, które temu blogowi są najbliższe. Poza tym trwała we mnie walka wewnętrzna, walka z przekonaniem, że jako legislator powinienem się w blogu odnosić tylko i wyłącznie do kwestii czysto legislacyjnych. Założyłem sobie na początku, iż z oczywistych przyczyn nie będę wkraczał w obszary skażone czystą polityką. Podkreślałem to jeszcze na początku ostatniego wpisu. Ale wobec wydarzeń, które miały miejsce w ostatnich trzech tygodniach podjąłem trudną decyzję – odniosę się do nich. Uważam, że taki jest mój obowiązek. Ten blog założyłem także dlatego, że jako ”wolny strzelec”, legislator niezatrudniony na państwowej posadzie mogę i powinien zajmować takimi sprawami, jakie dla większości legislacyjnego środowiska są w naturalny sposób niedopuszczalne, czy wręcz zakazane. Nie będę jednak komentował wypowiedzi czysto politycznych, zwłaszcza tych odwołujących się do prymatu woli narodu nad prawem i Konstytucją, bo nie wytrzymałaby tego prawdopodobnie klawiatura.
Dla mnie prawnika, który swoją edukację prawniczą rozpoczynał w 1985 r. i przez wszystkie te lata najpierw obserwował upadek starego systemu i potem mozolne kształtowanie nowego porządku prawnego, to co obecnie się dzieje wokół Trybunału Konstytucyjnego to tytułowy nihilizm prawny (patrz definicja nihilizmu http://sjp.pl/nihilizm i nihilizmu prawnego http://encyklopedia.interia.pl/haslo?hid=90307 ). Czy nihilizmem nie jest?
- Nieuznawanie skutków prawnych czynności podejmowanych na podstawie obowiązujących przepisów.
- Nieprzestrzeganie hierarchii norm aktów normatywnych.
- Uchylanie przepisów, które już „zadziałały” i wprowadzanie w ich miejsce nowych przepisów dla wywołania skutków prawnych w zakresie stanów faktycznych już dokonanych.
- Naruszanie zasad tworzenia prawa w każdym znaczeniu i wymiarze: systemowym, proceduralnym czy racjonalnym.
- I wreszcie – niewykonywanie, obstrukcja i dezawuowanie rozstrzygnięć organów działających w ramach instytucji prawnych urzeczywistniających zasadę trójpodziału władz.
To wszystko miało i ma miejsce w związku z „akcją” dotyczącą Trybunału Konstytucyjnego i jest jawnym zaprzeczeniem standardów jakie stworzyliśmy od 1989 r. Na tę chwilę nie wiadomo co dalej, co jeszcze, co potem?
Ja zadaję sobie pytanie, jak się w tym wszystkim ma znaleźć legislacja rozumiana jako ogół zasad, dyrektyw, technik, czynności i procedur związanych z procesem powstawania aktów normatywnych? Odpowiedź nie nastraja niestety optymistycznie. Legislacja jest tylko narzędziem. Jeśli ci, którzy decydują o ostatecznej formie i treści prawa posługują się nihilizmem prawnym, to mogą tego narzędzia używać dowolnie, wybiórczo, pomijać niektóre jego funkcjonalności. Mogą wykorzystywać legislację partykularnie.
Minęły czasy, kiedy legislator uzbrojony w Konstytucję i Zasady techniki prawodawczej mógł skutecznie stawiać czoła większości procedującej projekt. Na przykład, podczas mojej pracy w Biurze Legislacyjnym Kancelarii Sejmu nad projektem ustawy z dnia 3 marca 2000 r. o wynagradzaniu osób kierujących niektórymi podmiotami prawnymi skorzystałem z ówczesnego art. 56 regulaminu Sejmu (obecny odpowiednik art. 70), powodując, że Marszałek Sejmu cofnął sprawozdanie do Komisji Nadzwyczajnej, a posłowie chcąc nie chcąc musieli raz jeszcze zająć się projektem i wyeliminować z niego podnoszone przez Biuro Legislacyjne sprzeczności z Konstytucją i błędy legislacyjne (patrz prace komisyjne – posiedzenia 15 i 22 grudnia 1999 r. ). Tak, były takie czasy. Dzisiaj jest inaczej. W procesie legislacyjnym liczą się trzy rzeczy: po pierwsze – interes partyjny, po drugie – interes partyjny i po trzecie – … interes partyjny. Tymczasem, choć legislacja to narzędzie elastyczne, nie sposób go dostosować do każdego interesu politycznej większości. Niestety zależność ta zawsze działa na niekorzyść legislacji i legislatorów i tego nie da się przeskoczyć. Standardy poprawnej/prawidłowej/przyzwoitej legislacji są przestrzegane, jeżeli przestrzegane są wszystkie inne zasady konstytucyjne.
Z niepokojem patrzę co przyniesie dalszy rozwój wypadków. Wierzę jednak, że ostatecznym skutkiem obecnego zamieszania będzie wzmocnienie mechanizmów zapewniających obronę przed nihilizmem prawnym.
WZ