Tytułową względność prawa można rozumieć wielorako. Nie będę teoretyzował na temat norm (przepisów) bezwzględnie i względnie obowiązujących. Zajmę się nieprawniczym aspektem względności prawa, chyba bardziej socjologicznym.
Sprawa jest poniekąd osobista. Otóż, pełniąc funkcję dyrektorską w Rządowym Centrum Legislacji przyszło mi pracować nad ustawą z dnia 6 grudnia 2013 r. o zmianie niektórych ustaw w związku z określeniem zasad wypłaty emerytur ze środków zgromadzonych w otwartych funduszach emerytalnych, która przeprowadziła słynną operację częściowej likwidacji otwartych funduszy emerytalnych, w wyniku której dokonano przetransferowania 51,5% aktywów zgromadzonych w OFE do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych na subkonta ubezpieczonych. Co to się wtedy działo. Wielka debata publiczna, polityczne emocje, prawnicze spory. Osią sprawy było pytanie, czy pieniądze zgromadzone w OFE są środkami publicznymi, czy prywatnymi i w konsekwencji, w jakim zakresie ustawodawca (państwo) może nimi zarządzać i decydować o sposobie wydatkowania. Wielu ekspertów prawnych i ekonomicznych rozważało każdy aspekt sprawy. Padł także ciężki zarzut niekonstytucyjności proponowanych rozwiązań. W dyskursie publicystycznym i prywatnych rozmowach grzmiano, że to grabież prywatnej własności, bezczelny skok na ciężko ciułaną na emerytury kasę Polaków i budżetowy szwindel ( w istocie chodziło przecież o poprawą wskaźników związanych z deficytem budżetowym). Nie miałem wątpliwości, że istota rozwiązania nie narusza Konstytucji. Nawet oświadczyłem, że jeżeli Trybunał Konstytucyjny uzna jako niekonstytucyjne przeniesienie z mocy prawa środków z OFE na subkonta w ZUS-ie, to uznam swoją niekompetencję, złożę rezygnacje z funkcji dyrektora i odejdę z RCL. Trybunał, jak przewidywałem, orzekł, że środki zgromadzone w otwartych funduszach emerytalnych, są – w sensie konstytucyjnym – środkami publicznymi, a nie prywatnymi oszczędnościami ubezpieczonych (sprawa K 1/14). Komentarze zwolenników „prywatności” środków z OFE do orzeczenia też były w znacznej części krytyczne, a czasami niewybredne. TK w ich oczach okazał nieobiektywnym pomocnikiem rządu.
I oto po kilku latach sprawa OFE wraca. Pojawił się rządowy projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z przeniesieniem środków z otwartych funduszy emerytalnych na indywidualne konta emerytalne, który ma zlikwidować OFE. Znowu ustawodawca „operuje” pieniędzmi z II filara, likwiduje OFE, a środki w nim zgromadzone mają wylądować na indywidualnych kontach emerytalnych po pobraniu 15-procentowej opłaty albo w całości będą przeniesione do ZUS. Uzasadnienie projektu zawiera całkiem przyzwoite wywody w zakresie argumentacji dlaczego zmiany, tak głęboko i radykalnie wkraczające w system emerytalny, są zgodne z Konstytucją. Koronnym argumentem jest to, że proponowane obecnie regulacje dotyczą środków publicznych, jakimi są środki ze składek zgromadzone na OFE. (W dość szczegółowej treści, popartej odesłaniami do orzecznictwa TK i SN nie znalazło się miejsce na bezpośrednie przywołanie sprawy K 1/14 – przypadek?)
Nie mam żadnej wątpliwości, że obecna propozycja, w wersji jaka w dniu dzisiejszym jest dostępna na stronach RCL (31 lipca) jest rozwiązaniem dużo bardziej ingerującym w prawa wynikające z posiadania rachunku OFE przez ubezpieczonego niż regulacje przyjęte ustawą z 6 grudnia 2013 r. Dla porządku, poniżej przedstawiam stosowne, w uproszczeniu oczywiście, fakty.
Ustawa z 6 grudnia 2013 r.
- umorzyła 51,5 % jednostek rozrachunkowych i zapisano kwoty wynikające z tego umorzenia (co do grosza) na subkoncie w ZUS, Nominalnie nikt nie stracił nic.
- środki na subkoncie są dziedziczne, tak jak środki z II filara,
- środki nie są dostępne przed osiągnięciem wieku emerytalnego.
Projekt ustawy likwidującej OFE w wersji z 31 lipca 2019 r.
- całkowita likwidacja OFE czyli II filara emerytalnego poprzez:
- przeniesienie wszystkich środków pozostających na rachunku OFE na indywidualne konto emerytalne czyli III filar, który do tej pory był fakultatywny i ludzie z niego generalnie nie korzystali bo był albo nieefektywny albo ryzykowny. w porównaniu w filarami i i II, w tym przypadku pobrana będzie opłata stanowiąca równowartość 15% wartości jednostek rozrachunkowych (jeżeli w jednostkach mam 10000 to muszę zapłacić Państwu 1,5 tys.)
- środki są dziedziczne tak jak inne składniki masy spadkowej,
- środki nie są dostępne przed osiągnięciem wieku emerytalnego.
- po złożeniu odpowiedniej deklaracji o przeniesieniu środków zgromadzonych rachunku w OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej, którego dysponentem jest ZUS, środki z OFE zostaną zapisane na „podstawowym” koncie w ZUS niedziedziczonym.
Nie będę wchodził w szczegóły merytoryczne nowego systemu emerytalnego, choć warto wspomnieć, że realne środki z likwidacji OFE wylądują pod kuratelą państwowych podmiotów i mają być używane do wdrażania „Planu zrównoważonego rozwoju” (patrz pierwsze zdanie uzasadnienia projektu).
Reasumując, masz do wyboru:
- albo stracić 15% środków z OFE i zyskać „prywatne” środki dostępne po osiągnięciu wieku emerytalnego, z tym, że jak je wypłacisz to nie powiększą emerytury,
- albo przekazać wszystko na konto ZUS, bez dziedziczenia.
Jest różnica? Jest. Rachunek jest jasny. Tym razem każdy członek OFE straci, albo pozbawią go 15% kasy albo prawa dziedziczenia. Dlaczego ci wszyscy, którzy odsądzali od czci i wiary pomysłodawców i wykonawców ustawy z 2013 r., obrażali epitetami, krzyczeli o kradzieży, o naruszeniu prawa własności, kwestionowali prawidłowość wyroku Trybunału Konstytucyjnego nie podnoszą teraz jeszcze większej wrzawy. Jeżeli nadal twierdzą, że środki na OFE są prywatne a TK był w tej sprawie dyspozycyjny, to powinni jeszcze głośniej wrzeszczeć. Oczekuję, że wyjdą na ulice, będą demonstrować, a przynajmniej chociaż powtórzą jeszcze raz swoje argumenty. A tymczasem, mimo oczywistego skoku na ich kasę, nie widzą deliktu. Wielu z tych, z którymi wcześniej polemizowałem broniąc prawidłowości konstytucyjnej poprzednich rozwiązań teraz zmienili zdanie. Teraz nie zarzucają naruszania prawa własności. Widzą tylko dobre strony tej dobrej w ich odczuciu zmiany. (Bo to zmiana „dobrej zmiany”?)
Wychodzi na to, że prawo względne jest. Taka sama konstrukcja prawna, a nawet dalej idącą, może być oceniania skrajnie różnie przez te same osoby, zależnie od czasu i okoliczności w jakich dokonywana jest ocena?
WZ